czwartek, 24 lutego 2011

Słodkie życie

Jest rok 2006, Muammar Kaddafi, świeżo upieczony sojusznik USA w walce z terroryzmem, napawa się pochwałami, których nie szczędzą mu przywódcy państw zachodnich. Życie pułkownika jest piękne, a na horyzoncie nie widać nawet chmurki. Reporter „New Yorkera” jest na miejscu i przygląda się państwu, na czele którego stoi syn niepiśmiennego beduina.

Libya is about the size of Germany, France, Italy, and Spain, combined, but its population, just under six million, is roughly the same as Denmark’s. Oil revenues make Libya, per capita, one of the wealthiest countries in Africa, and yet malnutrition and anemia are among its most prevalent health problems. It is an Islamic country where alcohol is illegal and most married women wear the hijab; it is a secular country where women are legally allowed to wear bikinis and Qaddafi is protected by a phalanx of gun-toting female bodyguards. The head of the Libyan Publishers’ League says that the books most often requested in his store are the Koran and Bill Clinton’s “My Life.”

wtorek, 22 lutego 2011

Zmierzch bogów

Co właściwie wydarzyło się w Egipcie i Tunezji? „Businessweek” oferuje bardzo ciekawą analizę zjawiska, które przetacza się przez Bliski Wschód. To gniew młodych i wykształconych ludzi, którzy odpłacają reżimom za to, że te nie potrafią zapewnić im pracy i stworzyć warunków do rozwoju. Tekst „Businessweeka” jest bardzo ciekawy i przypomina, że podstawą dobrego artykułu jest wiedza, którą zdobędzie dziennikarz.

Dla kontrastu, reporter „Dużego Formatu” również chciał uchwycić ducha czasów, ale darował sobie analizę zjawiska, przy którym jesień ludów z 1989 roku to pestka i postawił na emocje. Zupełnie niepotrzebnie. Doceniamy wysiłek, ale tak pisać wolno było tylko Ryszardowi Kapuścińskiemu.

A demographic bulge is contributing to the tensions in North Africa and the Middle East, where people aged 15-29 make up the largest share of the population ever, according to multiple demographic sources. The Egyptian pyramid that matters now is the one representing the population's age structure—wide at the young bottom, narrow at the old top. Fifteen- to 29-year-olds account for 34 percent of the population in Iran, 30 percent in Jordan, and 29 percent in Egypt and Morocco. (The U.S. figure is 21 percent.) That share will shrink because the baby boom of two decades ago was followed by a baby bust. For now, though, it's corrosive.

czwartek, 17 lutego 2011

Bez przebaczenia

Rolling Stone, który niedawno przyłożył rękę do wyrzucenia z armii jednego z najważniejszych generałów US Army, znowu wali po oczach. „Dlaczego cwaniaki z Wall Street nie siedzą w pudle?” – pyta tym razem prowokacyjnie amerykański tygodnik.


Nobody goes to jail. This is the mantra of the financial-crisis era, one that saw virtually every major bank and financial company on Wall Street embroiled in obscene criminal scandals that impoverished millions and collectively destroyed hundreds of billions, in fact, trillions of dollars of the world's wealth — and nobody went to jail. Nobody, that is, except Bernie Madoff, a flamboyant and pathological celebrity con artist, whose victims happened to be other rich and famous people.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Wierni inaczej

Najpierw warto obejrzeć ten film (bardzo zdecydowanie doradzamy wybór opcji fullscreen, efekt gwarantowany):

TheChapel. A short film. (HDR timelapse) from Patryk Kizny on Vimeo.

by zachwycić się niezwykłym pięknem zdewastowanej ewangelickiej świątyni w Żeliszowie na Dolnym Śląsku.

Potem należy przeczytać ten reportaż o mieszkańcach Żeliszowa, dla których bezcenny zabytek, prawdopodobnie dzieło Carla Langhansa, twórcy berlińskiej Bramy Brandenburskiej, to od lat źródło darmowego drewna na opał i idealne miejsce do konsumpcji taniego wina.

niedziela, 13 lutego 2011

Przypadek

Czesław Mozil w "Przekroju" w dziecięcym zadziwieniu kontempluje galaktyczny sukces, który stał się jego udziałem w Polsce. Jak tu nie lubić tego człowieka?

Gdy miałem 10, może 11 lat, wybierałem dowolny numer z książki telefonicznej i kiedy ktoś podnosił słuchawkę, bez słowa zaczynałem mu grać swoje pioseneczki. Czasami natychmiast się rozłączali, ale bywało, że trafiałem na jakąś starszą panią, która słuchała przez 10 minut, a potem dziękowała. „Ale ładne” – mówiła. W końcu jakoś mnie namierzyli, rodzice zostali wezwani do szkoły i nauczycielki poskarżyły, że wydzwaniam do ludzi. Musiałem z tym skończyć.

piątek, 11 lutego 2011

Brudna forsa

Amerykański kwartalnik "Good", a w nim zajmujący profil Ericha Spangenberga. Na dźwięk jego nazwiska prezesi największych amerykańskich korporacji zwijają się w pozycji embrionalnej i szlochają jak przedszkolaki skonfrontowane z kubkiem gorącego mleka z "kożuchem". Dlaczego? Erich to tzw. Patent Troll, przedsiębiorca, który żyje z kupowania patentów a następnie pozywania firm, które rzekomo naruszają jego prawa. Jest to robota niewdzięczna, niedoceniana przez społeczeństwo, ale grunt że da się na tym nieźle zarobić.

Most companies, when they're sued by patent trolls, will settle out of court for undisclosed amounts. Others will fight back, as Hyundai recently did against a suit by Spangenberg, but the law is not often on their side. Hyundai lost to the tune of $34 million, which should give you an idea of the amount Spangenberg rakes in every year from lawsuit settlements.

czwartek, 10 lutego 2011

Kino Polska

Jeśli dzisiaj czwartek, to czytamy felieton Krzysztofa Vargi. Palce lizać, jak zwykle zresztą.

Czułem, wiedziałem to, wszystkie znaki na plakatach i w trailerach mówiły, że "Och, Karol 2" będzie doznaniem przykrym, za którego obejrzenie jeszcze trzeba zapłacić, ale poszedłem, z pełną świadomością, co mnie czeka. Poszedłem i w pewnym sensie nie zawiodłem się, mogę nawet powiedzieć, że moje oczekiwania zostały spełnione w całości, ten film jest doskonałą tępą kolorową pustką, mimo wszystko wolałbym, żeby to była pustka czarna jak listopadowa noc, tymczasem jest to pustka jak w kalejdoskopie, w krzykliwych kolorach głupotę i brednię widać jeszcze wyraźniej.

środa, 9 lutego 2011

Mowa tronowa

Zachwytom nad filmem „Jak zostać królem” nie ma końca. I słusznie, bo to świetne kino, z pozoru łatwe w konsumpcji i rozrywkowe, ale jednak oferujące rozrywkę na poziomie, który dla twórców filmów w rodzaju tego czy tego (co robi w obu produkcjach Jan Frycz? No tak, zarabia) nigdy nie będzie dostępny.

Idąc tropem filmu, Adam Szostkiewicz w „Polityce” przypomina w jak trudnym okresie brytyjski tron obejmował Jerzy VI, jąkający się król, który przed mikrofonem pocił się jak student na egzaminie poprawkowym.

Jerzy jest zaprzeczeniem führera w roli wielkiego komunikatora. Ale odkrywa, dzięki logopedzie, własny sposób. Do tego trzeba przełamać bariery klasowe – jakże brytyjski temat. Logopeda, a w istocie psychoterapeuta, jest dla Jerzego początkowo nikim. Nie dość, że niskiego pochodzenia, to jeszcze obywatel Australii, kraju, do którego kiedyś Anglia zsyłała buntowników i przestępców. Nic to, że zna na pamięć Szekspira i miłością do niego zaraża syna. Ważne, że nie jest i nigdy nie będzie społecznie równy monarsze i elicie.

wtorek, 8 lutego 2011

Żywe trupy

Grzegorz Lindenberg, człowiek który dwie dekady temu współtworzył nowoczesną polską prasę, teraz z zimnym sercem wykuwa jej nagrobek. Jego diagnozy, opublikowane przez "Newsweek" są brutalne, spieszmy się czytać dzienniki i tygodniki, bo ich kres jest bliski! Jeśli wierzyć Lindenbergowi, za trzy lata polski rynek mediów czeka hekatomba, a rolę tygodników opinii z konieczności przejmą takie publikacje jak "Życie na gorąco" czy "Chwila dla ciebie".


Na perspektywę upadku prasy drukowanej entuzjaści internetowi mówią: nic nie szkodzi, bo gazety uwolnione od kosztów papieru i finansowane z reklam czytelnicy będą mogli czytać za darmo w internecie. Jest to niestety kompletna bzdura, a mówiąc bardziej elegancko – pobożne życzenia. „Gazeta Wyborcza” czy „Newsweek” w internecie, bez zaplecza w postaci wydania papierowego, nie mają szans istnienia. Wystarczy policzyć.

Żelazna dziewczynka

Jesteśmy już po spotkaniu Trójkąta Weimarskiego w Warszawie. Możemy odetchnąć - prezydent Komorowski nie uraczył gości z Niemiec i Francji anegdotami z polowań ani nie zaserwował żadnego dowcipu o relacjach męsko-damskich. Możemy więc, w ramach refleksji, przywołać niedawny tekst (niestety, krótki) Adama Krzemińskiego z "Polityki" i zastanowić się kim jest Angela Merkel, kanclerz RFN, kobieta która od ponad dekady rozdaje karty w niemieckiej polityce i uznawana jest za najpotężniejszą polityczkę (sorry, nie mogliśmy się powstrzymać) globu.



Najpotężniejsza kobieta świata – tak Angelę Merkel ocenia amerykański magazyn „Forbes” – bez problemów potrafi być za, a nawet przeciw. Jednego dnia uchodzi za opokę Unii, a drugiego za niemiecką egoistkę, która odmawia solidarności ze słabymi i rozbija euro. Wiosną 2005 r. jako kandydat CDU na kanclerza głosiła program neoliberalny. Ale już jesienią niepopularne reformy poprzednika spowolniała. W czasie konferencji klimatycznej nagle zmieniła zdanie, by nie naruszać niemieckich (i polskich) interesów.

piątek, 4 lutego 2011

Rozmowy bez słów

W kinach film „Ludzie Boga” o trapistach z klasztoru w górach Algierii, zamordowanych przez islamistów/wojsko w 1996 roku. A w „Dużym formacie” niezwykły wywiad z ojcem Michałem Zioło, mnichem, który znał ofiary ataku i tylko szczęśliwy traf (lub wyrok Boski) chciał, że w owych feralnych dniach, gdy mnichów porwano i rozstrzelano, był w Polsce, a nie w Algierii.

W Tibhirine miałem odbyć mój drugi nowicjat. Wcześniej przez 15 lat byłem w zakonie dominikanów. Żeby dostać się do Tibhirine, musiałem porozmawiać z tamtejszym przeorem, ojcem Christianem. Wyznaczył mi spotkanie w Maroku. Poznałem tam także ojca Brunona. Obaj są bohaterami filmu, obaj zginęli. Po spotkaniu musiałem wrócić do Polski po algierską wizę. W tym czasie porwano mnichów.

środa, 2 lutego 2011

Zew krwi

"Wysokie Obcasy" obnażają gwałtowną męską naturę. O przyczynach i roli agresji w społeczeństwach pierwotnych, średniowiecznych i współczesnych opowiada prof. Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Przemoc leży w naszej naturze. Pojawia się już u dzieci, które nie skończyły roku. Niekupowanie chłopcom plastikowych czołgów i zachęcanie ich, by bawili się pluszowymi misiami, nic tu nie pomoże.


Agresja to po prostu jeden ze sposobów na wywalczenie sobie wysokiej pozycji społecznej przekładającej się na dostęp do różnych pożądanych zasobów. Bo przecież jest kilka spraw, o które warto walczyć - jedzenie, bezpieczne schronienie, terytorium, a w przypadku mężczyzn także o kobiety - czyli w ostateczności o przekazanie swoich genów. Pod tym względem tzw. dobre wychowanie to kompletna utopia.