Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gospodarka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gospodarka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Pieniądz nie zasypia nigdy

Świetny (i długi - cudownie!) tekst z Vanity Fair o finansowym monstrum zwanym Goldman Sachs. To jedyny z wielkich banków inwestycyjnych, który względnie dobrze poradził sobie w zawierusze globalnego kryzysu finansowego.

Artykuł, choć był pisany w burzliwym okresie (początek 2010 roku), unika piętnowania i ślepej krytyki instytucji finansowych, które inwestowały nierozsądnie, a teraz chętnie sięgają po pomoc federalną. To raczej podszyta fascynacją opowieść o banku, w którym kalkulatory księgowych chodzą równo jak diesle na niemieckich U-bootach, a traderzy mają skrupułów mniej niż dzieci-żołnierze z Sierra Leone.

Despite the public financial statements Goldman files every quarter, no outsider can tell how the firm really makes its money. You cannot see into “the black box” of the trading empire. Blankfein says that only about 10 percent of Goldman’s profits come from purely proprietary trades, but there is no way any outsider can confirm that independently. And, anyway, what’s in the black box is always changing, so the numbers are relevant only in the current moment. “Goldman changes the doughnut machine all the time,” says independent analyst Meredith Whitney. “It’s never the same doughnut".

środa, 19 stycznia 2011

Gadające głowy

Główni ekonomiści banków. Faceci, którzy potrafią jednego dnia tłumaczyć w programach informacyjnych, że wzrost euro był nieunikniony, by następnego przekonywać, iż spadek kursu tej waluty przewidziałoby nawet dziecko. Na ich widok na przemian ziewasz i hamujesz odruch wymiotny. Ci panowie w kosztownych garniturach do perfekcji opanowali jedną, za to bardzo ważną rzecz w warsztacie ekonomisty: strzelić dobry bon mot i zmieścić się w pięciu sekundach, by telewizje miały gotowy "soundbite".
Fenomenowi ekonomistów zatrudnianych przez polskie banki przygląda się miesięcznik Forbes.

Idąc do telewizji, trzeba mieć gotowy lapidarny komentarz. Inaczej można nie dostać drugiej szansy – nazajutrz zadzwonią do kogoś, kto lepiej wypada w mediach. Żeby być znanym, trzeba też być szybkim. Na przygotowanie komentarza bankowi ekonomiści mają zwykle bardzo mało czasu, bo tuż po ogłoszeniu danych o inflacji czy bezrobociu zaczynają dzwonić do nich dziennikarze. Wygrywają ci, którzy potrafią błyskotliwie spuentować każde wydarzenie, nieważne, czy to będzie bezrobocie w Rumunii, inflacja w strefie euro, czy katastrofa finansów publicznych w Grecji.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Euro Zero

Podwójna porcja wiedzy ekonomicznej: najpierw profesor Witold M. Orłowski przekaże złe wiadomości dotyczące przyszłości i wiarygodności finansowej strefy euro, a potem swoim czarnowidztwem dobije nas prof. Paul Krugman, modny amerykański ekonomista i laureat ekonomicznego Nobla za rok 2008.


Jak daleko sięga cierpliwość Niemiec? Gdyby nie udało się wypracować skutecznych mechanizmów dyscyplinujących finanse państw albo gdyby okazało się, że ratowanie słabszych musi odbyć się kosztem siły euro, dla Niemiec byłoby to prawdopodobnie za dużo. Zapewne najpierw zaproponowałyby dobrowolne wystąpienie ze strefy euro krajom, które nie przestrzegają zasad ostrożności i odpowiedzialności.


Tyle że rządzący w Atenach, Rzymie czy Madrycie musieliby najpierw zwariować, aby się na to zgodzić, bo w przypadku wyjścia ze strefy euro ich kraje w ciągu tygodnia musiałyby zapewne ogłosić bankructwo. A skoro oni się nie zgodzą – pozostawałoby jedno wyjście. Wystąpienie ze strefy euro Niemiec i powrót do własnej, twardej waluty, być może dzielonej z tymi krajami Unii, które w pełni podzielałyby niemiecki pogląd na temat finansowych fundamentów pieniądza.

piątek, 14 stycznia 2011

W obcej skórze

Jędrzej Wittchen, twórca skórzanego imperium, opowiada o swoich początkach w biznesie, wędrówkach z plecakiem do Azji i służbie w Ludowym Wojsku Polskim.

Koniec lat osiemdziesiątych. Dwa dni po wyjściu z armii — i już plecak, lotnisko, egzotyka Azji. Bo co było ze sobą począć? Trzy lata Wittchen tułał się po świecie. Praca przy okazji, to w jakimś biurze podróży, to w firmie handlowej i pomoc w nawiązywaniu kontaktów handlowych z Polską. O okrągłym stole, Balcerowiczu, zmianach w kraju dowiedział się z gazet. W samą porę, gdyż:

— Życie tułacza zaczęło mnie męczyć. Ile można? Poza tym urodziła mi się córka. Idealny moment, by się ustatkować! Przemiany gospodarcze w kraju potęgowały te myśli — wspomina Wittchen.

Wigilia 1989 roku. Poznań. Jędrzej Wittchen wraca z Azji do kraju. W portfelu 400 dolarów. W plecaku wytargowane gdzieś na bazarze w Malezji skórzane portfele i torby. Kilka na zapas. Ten zapas rozszedł się błyskawicznie — za gotówkę, z olbrzymią marżą.

środa, 5 stycznia 2011

Wróg publiczny




Bardzo ciekawy profil ministra finansów Jacka Rostowskiego, od niedawna najbardziej znienawidzonej osoby w w Polsce. Kim jest facet, który rozmontował system emerytalny i bez żenady grzebie w naszych kieszeniach?

W rządzie Tuska kandydaturę Rostowskiego forsował b. premier Jan Krzysztof Bielecki, któremu Rostowski doradzał w Pekao SA. Gdy nowy minister pierwszego dnia po nominacji przyszedł do gmachu ministerstwa (szybko kupił mieszkanie naprzeciwko), podano mu kawę w filiżance ze złotym orłem w koronie. Rostowski się wzruszył. Jako syn osobistego sekretarza Tomasza Arciszewskiego, premiera rządu polskiego na uchodźstwie, został wychowany w patriotycznej tradycji.

- Jego dziadek był profesorem neurochirurgii we Lwowie. Ojciec, co rzadko się zdarza, Polakiem w brytyjskiej służbie dyplomatycznej - opowiadał "Gazecie" prof. Stanisław Gomułka. - Jacek Rostowski to taki produkt tradycyjnej, przedwojennej inteligencji, z silnym wpływem kultury brytyjskiej.

wtorek, 4 stycznia 2011

Recepta na klęskę

Profesor Krzysztof Rybiński, zwany przez niechętnych mu ekonomicznym celebrytą a nawet Dodą polskiej ekonomii (zupełnie niezasłużenie) rozlicza się ze swoich przewidywań odnośnie roku minionego i wieszczy, co czeka nas w obecnym. Lektura zajmująca, choć chwilami przerażająca.

W kategorii wiarygodności polityki fiskalnej Jacek Rostowski będzie na przedostatnim miejscu europejskiej listy Financial Timesa, wyprzedzi tylko ministra finansów Hiszpanii. Rostowski, prezentując budżet na 2012 rok w Sejmie, będzie krzyczał z trybuny na posłów PiS, że to jest ich wina. W kręgach finansowych w Europie pojawi się nowy termin „Fiscal Policy ala Rostowski” czyli taka polityka, która na krótko generuje wzrost gospodarczy dzięki sztuczkom księgowym i zwiększeniu wydatków ale po kilku latach prowadzi do ruiny.

wtorek, 21 grudnia 2010

Układ zbiorowy

Tomasz Grynkiewicz przygląda się Andrew Masonowi, twórcy Groupona, serwisu internetowego oferującego zniżki na rozmaite usługi – od sushi, przez paintball po zabieg czekoladowy (cokolwiek może to znaczyć). Powiedzieć, że Mason miał dobry pomysł, to nie powiedzieć nic. Ten człowiek trafił w dziesiątkę i podobno obecnie stać go na to, by odrzucać oferty składane przez właścicieli Google'a!

Groupon ma setki naśladowców na całym świecie (w Polsce - co najmniej kilku) a mimo to biznes Masona kręci się świetnie.

Groupon przychody miał od pierwszego dnia. Zyski - już po... siedmiu miesiącach. Dziś jest jedną z najszybciej rosnących spółek na świecie, w tym roku przychody mają przekroczyć pół miliarda dolarów. Mało kto w historii może pochwalić się podobnym tempem.

Z tym światem to chyba red. Grynkiewicz przesadził, ale wśród internetowych startupów Groupon jest w tej chwili megagwiazdą.

piątek, 17 grudnia 2010

Fabrykant świata

Portret Terry'ego Gou, twórcy i prezesa tajwańskiego koncernu Foxconn, który produkuje m.in. iPhone'y i iPody. Skryty i unikający prasy Gou, którego majątek Forbes szacuje na sześć miliardów dolarów, to postać niejednoznaczna. Dla jednych jest biznesowym geniuszem, który rozkręcił elektroniczne imperium zatrudniające blisko milion osób. Inni nazywają go cynicznym wyzyskiwaczem wyciskającym ludzi niczym cytrusy – w 2010 roku czternastu chińskich pracowników Foxconnu popełniło samobójstwo.

Niezależnie od kontrowersji związanych z jego osobą, kariera Gou jest fascynująca:
The colossus that Gou (pronounced "Gwo") runs today started with a $7,500 loan from his mother. His first world headquarters was a shed he rented in 1974 in a gritty Taipei suburb called Tucheng, which means Dirt City in Mandarin. Gou, then 23, had done three years of vocational training and served in the military. He then worked for two years as a shipping clerk, where he got a firsthand view of Taiwan's booming export economy and figured he ought to stop pushing paper and get into the game. 

czwartek, 16 grudnia 2010

Boski pierwiastek

Andrzej Kublik o tym, dlaczego następna wojna światowa będzie toczyć się nie o dostęp do wody pitnej (to czeka nas nieco później), ale o metale rzadkie. I dlaczego starcie to wygrają Chińczycy.