Świetny (i długi - cudownie!) tekst z Vanity Fair o finansowym monstrum zwanym Goldman Sachs. To jedyny z wielkich banków inwestycyjnych, który względnie dobrze poradził sobie w zawierusze globalnego kryzysu finansowego.
Artykuł, choć był pisany w burzliwym okresie (początek 2010 roku), unika piętnowania i ślepej krytyki instytucji finansowych, które inwestowały nierozsądnie, a teraz chętnie sięgają po pomoc federalną. To raczej podszyta fascynacją opowieść o banku, w którym kalkulatory księgowych chodzą równo jak diesle na niemieckich U-bootach, a traderzy mają skrupułów mniej niż dzieci-żołnierze z Sierra Leone.
Despite the public financial statements Goldman files every quarter, no outsider can tell how the firm really makes its money. You cannot see into “the black box” of the trading empire. Blankfein says that only about 10 percent of Goldman’s profits come from purely proprietary trades, but there is no way any outsider can confirm that independently. And, anyway, what’s in the black box is always changing, so the numbers are relevant only in the current moment. “Goldman changes the doughnut machine all the time,” says independent analyst Meredith Whitney. “It’s never the same doughnut".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz