Marek Kondrat grał już różne role - był frustratem srającym pod oknem sąsiadki ("Dzień świra"), albo niezweryfikowanym esbekiem, który pudłuje "z takiej odległości" ("Psy"). W tym wywiadzie tłumaczy się z decyzji, by nieodwołalnie porzucić aktorstwo i dochować wierności roli pana z reklamy pewnego banku. Brawa dla wywiadującego Grzegorza Sroczyńskiego za to, że nie wahał się zadać panu Markowi pytań, które ma w głowie chyba każdy (i każda) z nas.
Jeden z najlepszych polskich aktorów prowadzi konferansjerkę dla facetów z ING. Smutne.
- No jasne, bo w Polsce aktor to narodowe dobro. I już do końca życia ma w tym tkwić i deklamować "Kordiana". A ja nie chcę. Wybrałem inny sposób na życie. Nie jestem aktorem, proszę to zrozumieć.
A kim?
- Pracownikiem banku ING oraz współwłaścicielem sieci sklepów z winem. Prowadzę własny biznes...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz