Coś bardzo weekendowego: reporter Vanity Fair składa wizytę w prywatnym muzeum motoryzacyjnym należącym do projektanta mody, Ralpha Laurena. W hali, położonej w ekskluzywnym Westchester County w stanie Nowy Jork, słynny krawiec trzyma blisko sześćdziesiąt samochodów rzadkich jak zabawne pointy w spiczach Krzysztofa Ibisza. Czego tu nie ma? Od przepięknego Mercedesa SSK z 1930 (jedyny na świecie), przez wyścigowe Ferrari P 2/3 z 1965 roku, po diablo szybkie Lamborghini Murcielago Super Veloce z 2010. Cała kolekcja warta jest kilkadziesiąt milionów dolarów. Dodajmy jeszcze, że wszystkie samochody są w stanie perfekcyjnym, a Lauren regularnie wypuszcza się nimi na przejażdżki! Teraz wiemy, że handel idiotycznymi koszulkami z logiem konika ma głębszy sens.
PS. Po przeczytaniu reportażu, grzechem byłoby pominąć galerię zdjęć z garażu Laurena.
Lauren does not collect art—“You can’t drive a painting,” he said to me—and he makes much of his desire to treat his cars as more than just aesthetic objects. “I drive these cars—they don’t just sit here,” he said at least three times as we walked through two floors of classic Porsches, Ferraris, Morgans, Jaguars, Aston Martins, and Mercedes-Benzes.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz